Czy Putin przegrał starcie Izraela z Iranem?
W bliskowschodniej układance Rosja staje się coraz mniej potrzebna już nie tylko Teheranowi. Stanom Zjednoczonym i Chinom także, a to dla Putina potencjalnie duży problem
Akcja ratownicza w budynku trafionym przez rakietę wystrzeloną z Iranu. Beer Szeba w Izraelu. 24 czerwca 2025 r.
Gdy we wtorek rano hucznie ogłaszano zawieszenie broni w konflikcie izraelsko-irańskim, chyba mało kto wierzył w jego trwałość. Może poza Donaldem Trumpem, ewentualnie jego bliskimi współpracownikami. Oni rzecz jasna natychmiast odtrąbili sukces swojej polityki „pokoju poprzez siłę”. „W ciągu zaledwie 48 godzin prezydent Trump dokonał tego, o czym jego poprzednicy mogli tylko pomarzyć – potencjał nuklearny Iranu został unicestwiony po bezbłędnym wykonaniu operacji Midnight Hammer, wynegocjowano zawieszenie broni, (…) a cały świat jest bezpieczniejszy” – stwierdziła Anna Kelly, zastępczyni rzeczniczki Białego Domu. W podobnie entuzjastycznym, acz znacznie bardziej pompatycznym tonie wypowiadał się prezydent USA, a także sekretarz obrony Pete Hegseth oraz paru innych członków republikańskiej administracji. Optymizm studziły jednak wstępne oceny wywiadu wojskowego, wskazujące, że irańskie zapasy wzbogaconego uranu mogły przetrwać bombardowania ze strony USA i Izraela, zaś wojskowy program nuklearny Teheranu został co najwyżej spowolniony o parę miesięcy. Po jakimś czasie Biały Dom oficjalnie potwierdził te informacje, ale i tak spróbował trwać przy propagandzie sukcesu.
„Jeśli za pół roku Iran nadal będzie stanowił problem, koalicja MAGA ulegnie zniszczeniu” – skonstatował tymczasem Chris Stirewalt, analityk polityczny z American Enterprise Institute. Przypomniał, że Trump już wystawił swoje polityczne zaplecze na ciężką próbę lojalności, robiąc to, czego w czasie kampanii wyborczej przyrzekał nie robić – czyli bezpośrednio zaangażował Stany Zjednoczone w kolejny konflikt na Bliskim Wschodzie. Na razie takie oceny można co prawda uznać za przejaw myślenia życzeniowego ze strony amerykańskich „trumposceptyków”, ale niezależnie od stopnia sympatii wobec urzędującego prezydenta warto odnotować, że dynamika sytuacji niekoniecznie będzie działała na jego korzyść. Iran został bowiem faktycznie osłabiony, ale bynajmniej nie padł na kolana. Chwilowa przerwa w działaniach wojennych była w oczywistym interesie rządzących ajatollahów – trudno więc interpretować ich szybką zgodę na zawieszenie broni jako jednoznaczny sukces USA. Tym bardziej, że kolejne dni przyniosły serię twardych kroków ze strony Teheranu. Między innymi uchwalenie (w środę) przez irański parlament projektu ustawy zawieszającej współpracę z MAEA, czyli ONZ-owską agencją nadzorującą kwestie nuklearne, zaś jego przewodniczący Mohammad Baqer Qalibaf przy tej okazji wprost obwieścił, że jego kraj przyspieszy swój program nuklearny. Jego zdaniem oczywiście wyłącznie cywilny, ale w to akurat mało kto wierzy.